środa, 24 lipca 2013

Historyjka.


Za każdym razem, kiedy odjeżdżał spod mojej klatki przeżywałam koszmar. Tamtego razu zażartował:
- Dawaj buziaka, kochanie. Może to ostatni raz.
Z naburmuszoną miną nadstawiłam usta, a gdy już siedział na motorze rzuciłam swoje odwieczne zdanie:
- Jedź ostrożnie.
Tamtej nocy nie napisał, jak zawsze 'już jestem w domu'. Był tylko krótki telefon od jego kolegi. Słyszałam pojedyncze słowa. Jakiś wypadek, rozbity motor, osobowe auto, poślizg. Nagle mdłości, słabość i przeogromna panika. Pamiętam uspakajanie mnie przez tatę, kiedy tej deszczowej nocy pędziliśmy do szpitala. Zawalił mi się świat, kiedy zobaczyłam go nieprzytomnego, podłączonego do aparatur, z bandażem na głowie, przez który przedzierała się krew. Złapałam go za dłoń, płakałam i modliłam się, żeby z tego wyszedł. Wtedy najbardziej liczy się wiara i nadzieja, wiesz? I tym razem one nie zawiodły, bo on w końcu otworzył oczy i cichutko wyszeptał, delikatnie ściskając moje palce:
- Myślałaś, że dla Ciebie nie przeżyję?



4 komentarze:

  1. Zajebiscie wzruszajace*,* koffam<3 kiedy kolejna notka?:* ;)
    /izuulka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. i like it *.* <3
    `Paulina ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste :D Nie zeby coś ale kocham Twojego bloga *.* Czekam na kolejną notke :p

    Justysia:)

    OdpowiedzUsuń