niedziela, 9 listopada 2014

I miss your voice.


"Tego się nie załatwi wierszem. Już nie jestem,
ale uparcie się trzymam życia. We śnie
brednie. We dnie
i noce na dnie. Blednie
szczęście.

I nie mieszkam, a bywam. Odbywam
i przerywam. Naiwnie przyzywam,
naiwnie i daremnie. Przezywam
brzydko i wrednie
szczęście."



środa, 5 listopada 2014

Not sorry.


Straciłam wszelką równowagę. Myślę, że najgorszą częścią tego wszystkiego, nie było utracenie jego, tylko to, że straciłam siebie.


A teraz, już prawie o północy pierwszego dnia, wciąż nie śpię, łamiąc swoje postanowienie, żeby kłaść się wcześnie - opóźniam sen, żeby odsunąć nieuniknione nadejście jutrzejszego ranka. Jeszcze jedna próba ucieczki.


Zaczyna się
od zaniedbanej
sekundy

a kończy życiem
z przytuloną
poduszką


"Bardzo bym chciał, Bernardzie. Nawet nie wiesz jak bardzo. Zamknąć oczy, zapomnieć i ujrzeć wszystko świeżym spojrzeniem, lecz ja każdego dnia zdradzam teraźniejszość z przeszłością. Czuję jej zapach, jej oddech, słyszę jej szept i jej krzyk, widzę jej uśmiech i łzy. Przeszłość jest moją kochanką, a ja, choć próbuję, nie potrafię powiedzieć jej "nie", odmówić i zatrzasnąć za sobą drzwi."


W pewnym momencie człowiek jest tak przyzwyczajony do samotności, że boi się zakochać.


Później bywa zwykle za późno.


Chujowa sprawa. Tęsknić za kimś, kto nie tęskni za Tobą.


Właśnie nadeszło kiedyś i nic się nie zgadza.


"Pozostawiłam więc moją cudowną, inteligentną rodzinę, zanurzyłam się w ciepłej kąpieli i zaczęłam rozważać samobójstwo przez utopienie. Potem jednak przypomniałam sobie o resztkach ciasta czekoladowego w lodówce i wynurzyłam się, nabierając powietrza w płuca. Dla niektórych rzeczy warto żyć."


Idź mnie nie kochać gdzie indziej. Nie chcę na to patrzeć.


Sypie się,
sypie się,
nie śnieg, nie ryż, nie piach

życie.


Czekanie to dziwny okres. Powoduje ogromne i nieusuwalne zniszczenia, nawet jeżeli umie się czekać.


Po prostu jeśli ktoś wymyślił dla mnie taką fabułę, to nie może jej zakończyć w tak banalny sposób. Wierz w swojego scenarzystę. Uspokój się.


Było mi już wszystko jedno, a może byłem nawet dalej: już poza rozpaczą i poza gniewem. Ludzie nie wiedzą naprawdę, ile obojętności jest w nich i jak bardzo obojętne może się wszystko stać pewnego dnia. I dobrze, że nie wiedzą.


Żeby serce - sercem, a nie raną.