Coś się sypie, coś się jebie. Nie umiemy żyć ze sobą i bez siebie.
Po jego odejściu niewiele pamiętam. Tylko wódkę, papierosy i blizny na rękach.
Kiedyś może skończy się ten hałas i terror, ale Twoja miłość i serce zostanie. I te pare dni, które spędziliśmy ze sobą. To tak jak czasami budują dom i przyjedzie dziecko i dotknie wilgotnego betonu ręką. Potem w domu mieszkają ludzie. Rodzą się, umierają i przychodzą nowi, ale ten mały ślad ręki zostaje na zawsze. To chyba jakoś tak. Nie wiem, nie umiem pisać o miłości.
Budzę się w środku nocy i zdaję sobie sprawę z tego, że moje życie nie ma sensu. Czuję pustkę. Widzę, że każdy dzień jest taki sam, jak nic się nie zmienia i tak właściwie, to już się nie zmieni. Wtedy właśnie myślę, że jedynym najlepszym wyjściem byłaby śmierć.
Widziałam światło. Nie świeciło zbyt jasno. Kiedy odszedłeś, ono znów zgasło.
Serce choć popękane, nadal chce bić dla Ciebie.
"Miał plany i szczęście i ego tak wielkie, że przyznać się do porażki byłoby przekleństwem."
Jakby mu zależało, toby napisał. Pieprzoną kropkę, ale by napisał.
Miłość? Osobiście wolę żyletki.
Dziś oprócz Ciebie - wiem, nie mam nic.
"Rozmawiamy rzadziej, częściej to milczenie. W końcu krzyczysz coś o niczym, co naprawdę ma znaczenie..."
Bo dziewczynki ze złamanym sercem długo śpią i mało jedzą, mamo.
Kiedyś? Kiedyś było inaczej. Bolały mnie pewne rzeczy, ale dawałam sobie radę. Nie były w stanie wyprowadzić mnie z normalnego funkcjonowania. A teraz? Pewnych spraw nie jestem w stanie przeczekać. Boli mnie tak cholernie mocno, tak bardzo zależy. Jak nigdy na niczym.
Najgorszy jest moment, w którym czekasz na coś i tak boleśnie nic się nie dzieje. I prawdopodobnie nic się nie wydarzy. A mimo to, Ty nie potrafisz przestać czekać.
Kto miłości nie zna, ten żyje szczęśliwy, noc ma spokojną i dzień nietęskliwy.
...