Ziewanie jest przynajmniej szczerą opinią.
Mam ochotę siąść na szczycie jakiegoś wysokiego budynku
z nogami wywieszonymi za jego brzeg
i tak przypadkiem pochylić się do przodu.
Siedząc w wannie spowiadam się pralce
z miłości do Ciebie.
Blada twarz w oknie, słuchawki w uszach,
łzy w oczach i brak tej cholernej chęci do życia...
Tak mocno trzymał mnie za rękę, jakbym miała zaraz uciec. Tak intensywnie się we mnie wpatrywał, jakby widział mnie ostatni raz. Tak dobrze udawał, że mnie kocha, że aż uwierzyłam.
Dobrze wiesz o czym mówię,
więc nie kłam mi w twarz, bo się wkurwię.
Jestem nikim, spoko,
ale dla takich jak Ty, to i tak za wysoko.
Nie odkładaj mnie na potem,
bo potem mnie już nie będzie.
A my jesteśmy za dumni, żeby przyznać się, że kogoś potrzebujemy.
Możesz gadać co chcesz.
Ja i tak będę się uśmiechać.
A jeśli chodzi o zniszczenie mnie,
to z radością popatrzę jak próbujesz.
Nienawidzę, gdy ktoś mówi, że życie jest piękne. Po prostu zazdroszczę mu tego, że może tak powiedzieć.
I zjebałam to. Tylko dlatego, że bałam się bólu,
jakim musiałabym później zapłacić.
Nigdy nie wpadłam na to,
że tak właściwie nienawidzę samej siebie.
Czasami wychodzę z domu i idę się przejść, udając, że mam jakiś cel, gdzieś się spieszę. Może zgubiłam się wśród ulic, które znam. Może po prostu nigdy nie odnalazłam siebie.
Muszę jeszcze posprzątać w pokoju i znaleźć chęć do życia.
Spojrzałam na zdjęcia, a wszystkie tamte wspomnienia uderzyły we mnie ze zdwojoną mocą. Patrzyłam dzielnie, czując, że po policzku spływają mi łzy. Wiedziałam, że tak będzie, lecz nie uciekałam... Nie chciałam.
I rozlała się herbata, na oknie pojawiły się krople deszczu...
Dziwne... Na policzku też się znalazły.
Może pora zapomnieć...?
'- To koniec.' - mruknął obojętnie pod nosem, wpatrując się w jej niebieskie tęczówki. Poczuła, jak grunt zawala się jej pod nogami. Zapragnęła wtulić się w jego ramiona i zatrzymać go przy sobie. W oczach czuła łzy. Cały czas przyglądała się posadzce betonowej. Jednak zrozumiała, że nie może pokazać swoich uczuć. Nauczona walczyć ze wszystkim znalazła siłę, by podnieść głowę, spojrzeć w jego oczy i powiedzieć chłodno:'- Z Bogiem, kurwa.'. I odeszła nie patrząc już za siebie.
Beztrosko cieszę się życiem, a potem stoję w deszczu
i patrzę, jak mój świat się wali.
Proszę Cię, o mało bolesne, bezpowrotne
wyjście z mojego życia.
Przygryzam wargi, gdy ktoś wypowiada Twoje imię,
a przecież miałam mieć wyjebane.
Ciągłe wybaczanie mu stało się tradycją.
Sentyment tej całej miłości.
Cały dzień się zbierałam, żeby napisać tą notkę. Najpierw byłam zbyt szczęśliwa, żeby usiedzieć przed kompem, a potem zbyt smutna, by usiedzieć chociaż przez 5 min, bez nowej paczki chusteczek. No ale cóż... Nie będę się tu na ten temat rozpisywać.
Mam na dzieję, że nota się podoba - starałam się jak tylko mogłam.
Jak macie jakieś zamówienia na opisy to piszcie. Postaram się coś wymyślić, ale jak do następnej notki mój stan się nie poprawi, to nie wiem czy dam radę.
Dziękuję stałym czytelnikom i tym, co dodali się do obserwatorów. Cieszy mnie też duża liczba odwiedzin.
Pozdrawiam.